Mam czasami takie wrażenie, że my wszyscy trochę żyjemy w socialmediowych bańkach mydlanych, że tylko głaski i ojojkanie na nas spływają, a jak tego nie ma, to my się obrażamy, o hejt posądzając każdego. No i o zazdrość.
OlgaEs
Cholernie w byciu kobietą nie lubię tego, że my baby jesteśmy tak strasznie niesolidarne, że nie przybijamy sobie piątki, gdy którejś z nas coś się uda, że choć żyjemy w stosunkowo łatwych czasach, bo patriarchat ma się dobrze, a i owszem, ale nie tak dobrze jak 20-30 lat temu, to my zachowujemy się czasami, jakby był on nam na rękę.
Nie przepadam za kołczami, nie działają na mnie nawet sprawnie napisane teksty, które mają na celu sprowokowanie mnie do ruszenia dupska z kanapy.
Jest ich wiele, łączy je to, że piją zimną kawę o 22. Te, która mają dzieci do rany przyłóż, wyrabiają się przed 19 i wtedy te z 22 piszą, że zazdroszczą, bo one tak wcześniej kawę skończyły pić w czterdziestym piątym.
Czasami ktoś nas wkurza, bo tak. Bo ma głos skrzeczący, bo co drugie zdanie kończy irytującym pytaniem co nie?, bo macha łapami nadmiernie i my nie wiemy, co mówi, ale wiemy na pewno, że macha.
Mając na względzie ataki terrorystyczne, daleka jestem od mówienia, że każdy ma takiego ciapaka, na jakiego sobie zasłużył, ale gdy patrzę na to, co dzieje się w Ełku, to cyniczna część mnie tak trochę myśli.
Dziś żyje mi się podobnie jak dwa lata temu, poza tym, że częściej się zadziwiam. A to Terlikowski mnie zaskoczy mimo wszystko, a to Wiadomości obejrzę, a to Kukiza posłucham.
Nie interesuję się specjalnie polityką, co oczywiście nie powstrzymało mnie od omówienia z chłopem mym wyboru Trumpa na prezydenta. Ale nie odważyłabym się wypowiadać publicznie, bo co ja tam wiem?
Moja babcia nie bała się wielu rzeczy, ale to, co spędzało jej sen z powiek, to słaba frekwencja na jej pogrzebie. Że sąsiadki zawiodą, rodzina nie przyjedzie, że będzie garstka osób i mało kwiatów.