image/svg+xml

Rodzice to nie skarbonki

Temat więzów krwi jest w Polsce tak mocno drażliwy, jak polityka. Albo nawet bardziej, wszak w polityce chodzi tylko o poglądy, a w przypadku rodziny o moralność i bycie albo chujem, albo człowiekiem.

Zwykle w kwestii rodziny nasz osąd jest niebywale drastyczny. Gdy pisałam o tym, że dziecka nie powinno się rodzić po to, by na starość podało nam szklankę wody, a oczekiwanie, że się nami zajmie jest mocno egoistyczne, zostałam nazwana osobą bez serca, wszak rodzina to rodzina i pomaganie starszej mamie to obowiązek i przywilej i tylko nieludzkie gnidy tego nie pojmują. Zasięg mojego bloga jest mniej więcej taki jak Playa w Koziej Wólce, ale intuicja mi podpowiada, że gdyby więcej osób przeczytało ten tekst, zostałabym nazwana dziadem bez serca nie tylko raz.

Nazywany tak  jest dziś Jan Nowicki, aktor, którego kocham miłością platoniczną, bo tą drugą kocham młodszych męża. A nazywany jest tak, bo w wywiadzie dla Rewii powiedział: Uważam, że dzieci powinny same zarabiać na siebie. Moje są już dorosłe, mają to, czego potrzebują. Może powinienem dać nie swoim dzieciom, tylko tym, które nic i nikogo nie mają? Jestem zdania, że głupotą jest oddawanie w prezencie całego dorobku życia bliskim. Stary człowiek powinien zaszaleć w Monte Carlo i z fasonem wszystko stracić. A młody niech pracuje na swoje”.

To, co Nowicki mówi, dzielę na pół, bo to jest człowiek, który uwielbia prowokować, ale zakładając, że faktycznie tak uważa, to ja się z nim właściwie zgadzam.

Oczywiście, nie mam dzieci, więc nie wiem, jak to jest, ale trochę siebie już znam i nie sądzę, że jakbym zobaczyła te cudowne małe stópki, a moją szyje oplotłyby rączki, z buźki wydobyło się wdzięczne kocham cię mamusiu, to bym zmieniła zdanie, zwłaszcza, że mam takie, będąc dzieckiem, a więc potencjalną dziedziczką. I nie ma takiej opcji, żebym ja sobie uzurpowała prawo do tego, żeby kiedyś wejść w posiadanie rzeczy moich rodziców, bo chciałabym, żeby zrobili ze wszystkim co mają jak najlepszy, według nich, użytek. Najlepiej, żeby pod koniec życia wszystko rozwalili na rzeczy, na które rozwalić nie mieli nigdy odwagi.

Rodzice mają obowiązek nas – do pewnego, rozsądnego momentu – utrzymywać, fajnie jak pomogą nam zdobyć wykształcenie, powinni, a nawet muszą dać nam miłość, ciepło i stworzyć nam dom. Ale to, co zrobią ze swoimi pieniędzmi, to jest totalnie ich sprawa.

Komentarze pod artykułem o Nowickim są mniej więcej takie:

I ja tego, serio, nie rozumiem. Bo o ile deal w postaci: ja się Tobą zajmuję, a Ty za to przepisujesz chatę na mnie jest całkiem spoko, o tyle póki do takiej sytuacji nie dochodzi i rodzice z naszej opieki nie korzystają, naprawdę nic nie muszą nam dawać. No bo niby czemu?


Podobało Ci się? Podaj dalej


Dołącz do mnie

Jeśli jeszcze mnie nie lubisz i nie obserwujesz, zrób to teraz. Każdy like to dla mnie wielka radocha:-)