image/svg+xml

Robert Lewandowski: mistrz PR-u czy spoko gość?

Poruszający się na wózku kilkuletni Franek miał takie marzenie, żeby poznać Roberta Lewandowskiego i wyjść z nim na mecz. Udało się, piłkarz zgodził się i Franek towarzyszył swojemu idolowi podczas wyjścia i prezentacji przed meczem eliminacji mistrzostw świata z Czarnogórą. Lewandowski pokazał, że miliony na koncie nie rozjebały mu poczucia przyzwoitości w pył i że jest fajnym gościem. Niestety, nie każdy tak uważa, wszak pojawiają się głosy, że to tylko PR, a Bóg każe pomagać po cichu, bez reflektorów i kamer.

Trochę trudno byłoby przegonić kamery z meczu z Czarnogórą tak, żeby Robert mógł wyjść z Frankiem na murawę sam. Ludzi z trybun też niezręcznie wypraszać, ale trzeba by było, bo w idealnym scenariuszu, nawet prawa ręka Lewandowskiego nie powinna widzieć jak lewa prowadzi wózek Franka. Tak, moi drodzy, zmierzam do tego, że pomysł pomocy po cichu jest troszkę pojebany. Bo ten mały chłopiec chciał zobaczyć, jak wygląda mecz, jak to jest z perspektywy murawy, z tysiącem ludzi, z kamerami i aparatami. Myślę, że wyjście z Robertem na boisko w pobliżu domu Franka nie zrobiłoby na nim takiego wrażenia. Zresztą, tu idzie o coś więcej. Ten chłopiec jest pierwszym niepełnosprawnym dzieckiem, które z polską reprezentacją wyjechało na murawę. I to jest coś mega, że nie tylko zdrowe dzieci wychodzą z piłkarzami, ale także te, które nie poruszają się samodzielnie. To jest jakiś przełom i danie nadziei rodzicom takich dzieci, że ich pociechy nie będą wypychane na margines, bo nie pasują do jakiegoś obrazka.

Ja nie rozumiem fenomenu piłki nożnej, serio nie rozumiem, jak chłopaków, którzy grają w piłkę można opłacać taką kasą i traktować jak idoli. Ale można, bo robi to od groma osób na całym świecie, a hajs nie idzie z podatków tylko od sponsorów, więc ja się jakoś nie czepiam. A w takich chwilach jak ta przed meczem, kiedy Lewandowski spełnia marzenie chłopca, który ma kurewsko pod górkę, bo nie tylko porusza się na wózku, ale też nie oddycha samodzielnie, to ja staję się fanką piłki. Bo dla mnie to jest sens i taka wartość, że nie ma co dyskutować.

Niestety są tacy, którzy w geście Roberta, tak fajnym i znaczącym, widzą walkę o dobry PR. Bo wiadomo, że Lewandowski to tylko wyzuta z emocji maszynka do kasy, nad którą pracuje sztab ludzi, doradzających mu co robić, by tłumy go kochały, a sponsorzy płacili. No nie do końca, bo ten facet ma i tak najlepszy PR w historii polskich piłkarzy. Żadnych wpadek, same sukcesy, wyciągnął w górę naszą repreentację, zero skandali, żona, dziecko i jeszcze lansu w tym jak na lekarstwo, za to pracy i dyscypliny od groma. Ten niespełna 30-latek to jest chodzący ideał, to nie jakiś kretyn, który po pijaku wyśmiał niepełnosprawne dzieci, a teraz odkupuje winy, zaprzyjaźniając się z jednym z nich. Inna sprawa, że każdy z nas pomaga także po to, żeby sobie zrobić PR. Nie na taką skalę jak Robert, ale na taką mikro, że nas pochwali mama, doceni tato, a partner powie, że mamy dobre serce. Pomagamy nie tylko dlatego, że wzrusza nas cel, ale także dla swojego lepszego samopoczucia. Do tego, jak wpłacimy na jakieś chore dziecko, to często dajemy znać na Facebooku, pisząc: ja już wpłaciłam, tobie też polecam.

Czy jest w tym coś złego? Absolutnie nie. Bo pomagając zarażamy innych chęcią pomocy, rozsyłamy informację dalej i robi się efekt kuli śnieżnej.

Kiedyś Marcin Gortat wpłacił 125 tysięcy złotych na jakiś szlachetny cel i zrobił screen przelewu, który podpisał: Kończmy tę zabawę. Wszystko odbyło się na Twitterze. I co? No mega! To jest zarażanie dobrocią, zachęcania innych do tego, żeby też czasem podzielili się tym, co mają. A że przy okazji pomyślimy sobie: fajny, normalny gość, to co w tym jest, cholera, złego?

O ile Gortat wpłacił „jedynie” hajs, o tyle Lewandowski naprawdę dał, jeśli nie nadzieję, to chociaż uśmiech rodzicom dzieci niepełnosprawnych, którzy przez ten jeden wieczór na pewno poczuli się lepiej. Gdyby Robert zbił piątkę z Franiem po cichu, nie osiągnąłby tego efektu. Dlatego cieszę się, że zrobił to niezgodnie z zaleceniem okrutnych cyników, a więc przed tłumem i kamerami. Chcemy czy nie chcemy, piłkarze są wpływowi, dlatego tym bardziej super, gdy robią coś dobrego i pokazują to innym.


Podobało Ci się? Podaj dalej


Dołącz do mnie

Jeśli jeszcze mnie nie lubisz i nie obserwujesz, zrób to teraz. Każdy like to dla mnie wielka radocha:-)