Czasami mocno nie lubię kołczów, a czasami bardzo mocno. Takich kołczów, którzy jak mantrę powtarzają: możesz wszystko, ograniczenia są tylko w Twojej głowie, nie lubię najmocniej.
A to wszystko dlatego, że takie gadanie to bullshit, czyli nasza stara, dobra gówno prawda. Ja nie mówię, że nie można wiele, bo można, ja nie mówię, że nic od nas nie zależy, bo zależy sporo, ale czasem jest tak, że po prostu nie idzie i chuj. Bo życie kopie nas z każdej strony, bo raz lewym, a raz prawym sierpowym dostajemy, bo nic nie gra, a jak już zaczyna grać, to się sypie. I gdy na to wszystko wchodzi taki podejrzanie rozentuzjazmowany kołcz i mówi, że możesz wszystko, że życie jest jedno, a ty jesteś kowalem swojego losu, że nawet niepełnosprawni zdobywają szczyty, ludzie bez rąk malują, a ci, co nóg nie mają są królami parkietu, to trochę trafia mnie szlag.
I nawet nie chodzi o to, że pewnych rzeczy się nie da tak po prostu, bo nie będę prezydentem Stanów Zjednoczonych bez obywatelstwa tego kraju, mając 40 lat i Parkinsona, kariera chirurga nie będzie w moim zasięgu, będąc z metra ciętą, nie pochodzę po wybiegach i modelką nie zostanę. Chodzi mi o to, że czasami po prostu życie się jebie i nic z tym nie zrobisz, ważne, żeby zrozumieć, że to nie jest niczyja wina.
W życiu coś się powinno zgadzać, żeby jakoś szło. Albo rodzina, która wspiera i jest, albo przyjaciele, którzy rodzinę zastępują, albo partner, który kocha ponad wszystko, albo praca, dająca hajs i radość chociaż umiarkowaną. Im więcej tego mamy, tym więcej możemy, nawet jeżdżąc na wózku. Gdy nie mamy nic, gdy pies z kulawą nogą nie interesuje się nami, praca jest bardziej chujowa od każdej poprzedniej, mimo że podyplomówki robimy szybciej niż PiS przelewy do Torunia, do tego każda napotkana osoba oddala nas od stabilnego związku, a rodziny nie mamy, to naprawdę nie możemy wszystkiego. Bo to jest po prostu w cholerę ciężkie.
Ale – i tu zabrzmię jak kołcz – trzeba mimo wszystko z całych sił napierdalać, a przede wszystkim nie obwiniać się za to, że nie jesteśmy rozentuzjazmowani jak jakiś Grzesiak pojeb. Los czasami jest po prostu zajebiście niesprawiedliwy, a my musimy jakoś to przetrawić i przejść przez życie najlepiej jak umiemy.