image/svg+xml

Kto jest winny zdrady?

Przyjęło się tak, że w związkach udanych, dobrych, gdzie zdrada nie jest normą, winne skoku w bok są obie strony.

No bo żona ciągle o tych dzieciach, po ciąży do formy nie wróciła, w dresie po domu biega i taka jakaś wiecznie niechętna na seks. Oczywiście te parę tygodni po porodzie czekać można, a nawet trzeba, ale pół roku to przesada! Poza tym, wiecznie zmęczona, wiecznie upaćkana żarciem ze słoika, wina się nie napije, bo karmi, na film nie da się namówić, a jak da, to usypia. Ja też kocham te nasze szkraby, ale żeby nie przestawać o nich mówić? Zero innych tematów, zero pytań o pracę. Franek to, Basia tamto, a między Bogiem, a prawdą to nasze dzieci robią dokładnie to samo, co wszystkie inne wokół! Kocham jak swoje, też mnie chwyta za serce, jak mówią do mnie tata, no ale tak z drugiej strony, jak miałyby mówić inaczej? Lubię te ich małe rączki i słodkie stópki, ale żeby cały dzień tylko o nich rozprawiać? Tyłek żony też jest spoko, ale o nim jakoś nie mówimy. O seksie też rzadko, bo przecież Basia i Franek śpią z nami, więc nasza bliskość sprowadza się przypadkowego kuksańca. I bądź tu wierny, jasna cholera. No nie da się, zwłaszcza, że pokus dookoła tyle, w pracy co druga chętna, a jak się im pokaże zdjęcia dzieci, to niemal żadna nie może się oprzeć. Co te baby mają z tymi dziećmi? Oszaleć idzie!

Podobna historia mogłaby paść z ust kobiety. Nie dostrzegał jej, nie doceniał, zaniedbał się, tylko telewizja i piwo, a ona by chciała mocniej, więcej, bardziej. Żeby kochał, żeby adorował, walczył, spełniał zachcianki i marzenia, czytał w myślach i zaskakiwał, a nie zamieniał się w starego kapcia, który najchętniej spędziłby życie na kanapie. Tej kanapie, którą od pół roku wiezie do tapicera. Zresztą, ma ten swój debilny żarcik, z którego zaśmiewa się do łez. Że facetowi nie trzeba pół roku powtarzać, żeby przybił gwoździa. No więc ja już nie powtarzam, a kanapa gnije razem z nim. A ja bym chciała gdzieś wyjechać, pozwiedzać, żeby mnie zabrał na romantyczną kolację, zaskoczył, kwiaty chociaż kupił. A ten tylko piwo i telewizja. Oszaleć idzie!

I ja to wszystko gdzieś tam rozumiem, tylko zastanawiam się, dlaczego łatwiej nam zdradzić niż pogadać. Niż siąść i powiedzieć osobie, z którą spędza się życie, że coś nie gra, że się oddalamy, że chcemy czegoś innego i może spróbujmy zmienić kilka rzeczy. Oddać czasem dzieci do babci, wynająć nianię, iść na randkę, podzielić się marzeniami o podróży, o romantycznej kolacji i o tym, że widok męża, który czas spędza na kanapie, to nie jest widok, jaki chcemy podziwiać do końca życia.

Nie jestem zwolenniczką walki na siłę, do upadłego, lepiej jest odejść niż naprawiać coś, co nie jest do naprawienia, bo spierdoliło się spektakularnie, ale trzeba dać szansę osobie, z którą się jest, zanim zdecydujemy się na zdradę i pogadać o tym, czego nam brakuje. A jeśli jesteśmy zmęczeni związkiem albo skończyła się w nim miłość, miejmy jaja i odejdźmy zanim zrobimy skok w bok. Z szacunku do osoby, z którą przez jakiś czas dzieliliśmy życie.

Odpowiadając na pytanie tytułowe: winny zdrady jest ten, który zdradza. Koniec i kropka.


Podobało Ci się? Podaj dalej


Dołącz do mnie

Jeśli jeszcze mnie nie lubisz i nie obserwujesz, zrób to teraz. Każdy like to dla mnie wielka radocha:-)