image/svg+xml

Czy rozstępy są ładne i czy w ogóle trzeba być piękną?

Mam ostatnio taki miały mindfuck z rozstępami i to nie tylko ze swoimi, które z racji kwarantanny postanowiłam zamiast ziaren ryżu zliczyć, a z rozstępami w ogóle.

A zaczęło się od dwóch wpisów w necie. W jednym mama wyrażała niepokój, że oto jej córka ma te przebrzydłe paski i co można z nimi zrobić, helpunku, a drugi był w duchu body positive, więc hej, dziewczyno nie martw się, masz rozstępy, bo rośniesz, bo schudłaś, urodziłaś, więc jakby same sukcesy, bądź dumna. Zresztą w tym pierwszym wpisie też było dużo o dumie, bo weź Ty zatroskana mamo się nie martw, nie zrzucaj na dziecko kompleksów, daj temu dziecku być dumną. BO JEST TYGRYSKIEM, STAJE SIĘ KOBIETĄ, DOJRZEWA, ROŚNIE, CELEBRUJ KAŻY ROZSTĘP.

Jestem w miarę świeżo po lekturze „Obsesji piękna”. To jest książka, która otworzyła mi oczy na milion spraw związanych z samopostrzeganiem, z kultem piękna, Boże, ta książka jest wybitna. I potem na to wszystko, co mi się w głowie ułożyło, nazwało, wchodzą te rozstępy. I wchodzą tak, że albo kobieto zniszcz je laserem, bo są straszne, albo, weź się nimi ciesz, bo każde jedno pękniecie skóry to Twój sukces! Rosłaś, miałaś w sobie dziecko, chudłaś – o Boże, celebruj tygrysku, bo jesteś WOW i amazing! Jesteś wojowniczką, to Twoje barwy, no najważniejsze – JESTEŚ PIĘKNA!

Tylko, że… nie! Nie sądzę by ta nadmiernie radosna akceptacja była dobrym wyborem i drogą, którą powinniśmy iść. Wątpię by gapienie się na swój pełen rozstępów brzuch, który wydał na świat szóstkę dzieci powinno być podszyte samopodziwem! Bo co z tymi dziewczynami, które na świat nie wydały nikogo, a mają rozstępy, albo wydały jedno, ale metodą cięcia cesarskiego, więc come on?! No i dobra, mamy tą szóstkę dzieci, mamy więc prawo do rozstępów, ale może nie mamy prawa do siwych włosów w wieku 30 lat?! Do trądziku w wieku 40? To jest zajebiście błędne koło i dopóki kwestie okołourodowe będziemy rozpatrywać w kategoriach ładne/brzydkie, wypada/nie wypada, mogłaby coś z tym zrobić/ no trudno, nic z tym nie zrobi, nie pójdziemy dalej, a baby będą tylko od wyglądania.

Nie do końca czuję, że to całe body positive, ta radość, że mam cellulit i rozstępy, bo coś tam, było super. Bo co jak mam je, a powodu na to w sumie żadnego? Czy wtedy można się nabijać i szydzić, a dwa bejbiki później to już nie, bo urodziłam i to są barwy wojenne, więc wara od nich?!

Ogólnie trochę mnie wkurza przekonanie, że coś musi być ładne, że każdy defekt, innośc czy normalność mają być ładne, piękne, celebrowane. Najfajniej jakby były po prostu brane za oczywistość, która nie podlega ocenie ani nawet refleksji. Jest to jest, na chuj drążyć temat?! W sumie dopóki mi świat o tym nie powiedział, nie wiedziałam, że jest.

Ale to by było super. Lepsze niż podziw dla tygrysków.


Podobało Ci się? Podaj dalej


Dołącz do mnie

Jeśli jeszcze mnie nie lubisz i nie obserwujesz, zrób to teraz. Każdy like to dla mnie wielka radocha:-)