image/svg+xml

M jak miłość, s jak szowinizm

Nie jestem fanką pióra Ilony Łepkowskiej, niespecjalnie też interesuje mnie piłka nożna. Ale wkurza mnie poczucie wyższości fanów tej ostatniej, którzy, choć sami banalne hobby wybrali, lubią szydzić z „M jak miłość”.

Żeby skumać o co chodzi w serialu typu „Klan” nie trzeba wiele, żeby skumać, o co w piłce nożnej chodzi, trzeba jeszcze mniej. Tymczasem kibice czy to okazyjni, czy tacy, że szalik nawet do pracy, zdają się zrozumienie kompletnie prostej rozrywki podnosić do rangi całkiem sporego halo, za to kobiety, oglądające seriale, dyskredytują zupełnie. A przecież, żeby połapać się w wielowątkowych losach Mostowiaków i Lubiczów potrzebna jest większa rozkmina niż żeby załapać, kto wygrał mecz.

Tu fani piłki wzniosą swój koronny argument o tym, że pół damskiej populacji nie wie, czym jest spalony i my głupie baby zamiast to olać, będziemy próbowały zrozumieć, póki nie spoczniemy. Tymczasem faceci zwykle nie wiedzą które to brwi, a które rzęsy, o tym, do czego służy eyeliner większość nie słyszała, i to jest takie męskie, że my się z tego śmiejemy, bo Ty Misiu słodki, taki jesteś rozkoszny i taki macho.

Jak chłop nie czai, co to tusz do rzęs, to ty nie czaj, co to spalony. Nie musisz tego wiedzieć, tak jak nie musisz myśleć, że Twój serial jest gorszy niż mecz. Nie jest, bo ja święcie wierzę, że Ty mecz zrozumiesz szybciej niż chłop Twój „Modę na sukces”.


Podobało Ci się? Podaj dalej


Dołącz do mnie

Jeśli jeszcze mnie nie lubisz i nie obserwujesz, zrób to teraz. Każdy like to dla mnie wielka radocha:-)