Dziecko można stracić naturalnie albo w wyniku aborcji. W każdym przypadku to trauma dla obojga rodziców. Zwłaszcza kobiety potrzebują wsparcia i pocieszenia. Stąd pomysł stworzenia leku, a raczej duchowej terapii, który pomoże im poradzić sobie z tym dramatem.
ks. Andrzej Muszala, pomysłodawca leku, źródło: Radio ZET
Nie jestem matką, nigdy nie miałam nią być, a zatem problem utraty dziecka jest mi obcy. Umiem jednak, mimo że empatia nie jest moją cechą dominującą, wyobrazić sobie, że dla wielu osób strata dziecka to moment, w którym kończy się życie. Kolejne z rzędu poronienie, konieczność przerwania ciąży czy odejście dziecka, które już było na świecie, już mówiło „mamo”, już zapełniło nasz dom swoją obecnością i zmieniło życie tak bardzo, że zapomnieliśmy jak wyglądało wcześniej, to są dramaty, z którymi niektórzy nie są w stanie poradzić sobie nigdy. Nawet jeśli pomaga im sztab najbliższych, ze świetnymi psychologami włącznie.
Tymczasem biznes na cierpieniu takich osób, postanowili rozkręcić krakowscy księża, którzy zrobili to puszczając oko, i ubierając swoją pomoc w „zabawną” formę. Rozpoczęli bowiem sprzedaż leku o nazwie Consolatyna. Zestaw antydepresyjny po utracie dziecka. Całość kosztuje 9,90 zł, a w jego skład wchodzą między innymi modlitewnik oraz ikona Matki Bożej.
Lek ma pomóc ludziom, którzy stracili dzieci, kobietom, które poroniły, a także tym, które chcą uciszyć poaborcyjne wyrzuty sumienia. We wskazaniach do stosowania jest też wymienione in vitro. Co oznacza – nie jestem pewna, ale widzę dwie drogi: albo lek pomoże ukoić żal po urodzeniu dziecka z in vitro, albo uśmierci dziecko poczęte tą szatańską metodą.
Leku używać można w myśl zasady hulaj dusza, piekła nie ma, bo każdej porze dnia i nocy. Na opakowaniu widnieje informacja, że nie ulega on przeterminowaniu. W przeciwieństwie do kościoła, który mam wrażenie, jest coraz dalej od człowieka. Przed odwiedzeniem go, skonsultuj się ze swoim poczuciem przyzwoitości.
Więcej informacji o Consolatynie znajdziesz TUTAJ.