image/svg+xml

Dlaczego nie zbijam piątki z Weroniką Rosati?

Nie jestem entuzjastką powielania niesprawdzonych informacji, a wywiad Weroniki Rosati, w którym opowiada o tym, że była ofiarą przemocy fizycznej, psychicznej i ekonomicznej jest tego rodzaju newsem, więc umówmy się – Weronika jest w moim tekście jedynie osobą mocno umowną, pewnym symbolem, do którego sięgnę, by powiedzieć, jak zapatruję się na niektóre rzeczy.

Na potrzeby tego tekstu umówmy się, że Weronika mówi prawdę. Że faktycznie zakochała się w Robercie Śmigielskim, który okazał się damskim bokserem. Szanowany lekarz zawrócił w głowie aktorce, ta zaszła w ciążę i teraz nabrała odwagi, by wyznać światu, że rzeczony lekarz jest przemocowym draniem. Inne aktorki wspierają Weronikę, wspiera ją także reżyserka Agnieszka Holland, i cała masa bab. Internet – rzecz jasna – podzielił się na obóz wsparcia, a także na obóz pod tytułem: weź Weronika nie pierdol, jesteś ładna, bogata, a Śmigielski ma milion dzieci z innymi kobietami, więc mogłaś dodać dwa do dwóch i uznać, że facet nie jest zbyt klawy. Tymczasem poleciałaś na hajs, a teraz żale wylewasz.

Gdzie jestem ja? No tak trochę po środku.

Bo z jednej strony, przy założeniu, że Weronika mówi prawdę, szkoda mi laski. Jak nie stary Żuławski, to Weinstein, a wreszcie damski bokser i samotne macierzyństwo okupione wcześniejszym cierpieniem. Z drugiej – wiem, że pewnie podpadnę wielu kobietom, ale nie umiem się oprzeć stwierdzeniu, że owszem świat jest walnięty, ale my możemy zrobić dwie rzeczy: iść pod prąd, lub na jego pojebaństwo godzić się.

Jakby mnie reżyser filmu zaprosił na casting i powiedział, że ładnie prezentuję się w stringach, a tak się składa, że casting jest o 23 w jego hotelowym pokoju i fajnie, jak wezmę te stringi, to mogę zrobić dwie rzeczy: iść lub nie iść. No dobra, trzy. Bo mogę iść obrażona, że świat jest skurwiałym miejscem lub iść uznając, że tak wyglądają castingi. No i mogę nie iść. Jak idę, to dokładam swoją cegiełkę do skurwiałego świata.

Czasami, jak słucham/czytam o perypetiach innych kobiet, to mimo, że naprawdę nie mam wątpliwości, że kat jest winny, a nie jego ofiara, to nie umiem się oprzeć takiemu jednemu wrażeniu. A ono polega na tym, że kobiety czasem zachowują się tak, jakby na ich drodze pojawił się mężczyzna, a one miały obowiązek związać się z nim. Bo przecież przyszedł, wysilił się, pojawił, zainteresował. Tymczasem mamy wybór. I jak zapala się pierwszy sygnał ostrzegawczy, to nie gaśmy go. Nie udawajmy, że go nie ma. Bo jest. A po nim, najpewniej, pojawi się kolejny. Jak chłop mówi: weź Ty babo nie pracuj, bądź moją księżniczką, a potem wydziela kasę na podpaski, to nie jest to dobry moment, by rodzic mu dziecko. Za to jest to cudowny moment, by odejść.

Naprawdę, nadal uważam, że winny jest przemocowy drań, a nie jego ofiara, ale – kobiety, nie róbmy z siebie bezwolnych sierot. Mamy coś do powiedzenia. I owszem, czasem możemy się zapędzić, możemy za często przymknąć oko, ale hej – najczęściej wiemy, co bierzemy. A jak bierzemy gówno w nasze łapy, to nie oczekujemy, że ono w diament się zmieni. Zwłaszcza, jak nawet przez chwilę takich pokus i ambicji nie zdradza.

Czy winna przemocy jest Weronika? Nie! Winny jest ten, kto podniósł rękę. Niemniej, można było tego uniknąć, do miłości podchodząc racjonalnie, a nie z przymkniętymi oczami. Miejmy je zawsze szeroko otwarte.


Podobało Ci się? Podaj dalej


Dołącz do mnie

Jeśli jeszcze mnie nie lubisz i nie obserwujesz, zrób to teraz. Każdy like to dla mnie wielka radocha:-)